O rynku mięsa wieprzowego po wprowadzeniu rosyjskiego embarga oraz o nowych perspektywach dla drobiu mówi serwisowi FirmyMiesne.pl Krzysztof Borkowski Prezes Zakładu Mięsnego Mościbrody Sp. z o.o. oraz Poseł RP.
Remigiusz Zagraba: Polski rynek zalewa surowiec z Niemiec, Holandii i Danii, a do tego jeszcze mamy embargo rosyjskie na mięso. Jak w takich warunkach radzi sobie polski rynek mięsny?
Krzysztof Borkowski: Zakładom, które prowadzą skup polskich świń i ubój trudno jest poruszać się na tym rynku.
Czy radzą sobie? W jakimś stopniu tak, ale w efekcie ceny trzody spadają, zmniejsza się też pogłowie i tym samym produkcja. W zasadzie większość firm przeszła na import, gdyż w tej chwili jest to ekonomicznie zasadne i lepiej sobie radzą od tych firm, które opierają się na polskim surowcu. Polska miała trzodę dobrej rasy, wysokiej jakości, jeśli chodzi o smak i walory zdrowotne mięsa. Obawiam się jednak, że to wszystko bezpowrotnie, będzie zniszczone - obym się mylił.
Z tego co wiem Ministerstwo Rolnictwa próbowało rozmawiać z Ministrem Rolnictwa ze swoim odpowiednikiem z Niemiec i innych krajów, aby wprowadzić wsparcie dla branży mięsnej. Strona niemiecka twierdziła, że nie ma problemu, że ceny nie są niskie i nie ma potrzeby w związku z embargiem takiego wsparcia wprowadzać. Mam na myśli dopłaty do eksportu, do przechowywania lub inne formy, które dawniej były dostępne. Do tego czasu nie wdrożono programu wsparcia dla branży, co w rezultacie prowadzi do negatywnych konsekwencji.
Patrząc na rynek wschodni, perspektywa nie wygląda kolorowo, ponieważ ani Rosja, ani inne kraje Unii Celnej nie importują, w związku z czym nie mamy gdzie sprzedawać. Z drugiej strony mamy nadwyżkę mięsa z Holandii, Danii, Niemiec. Sprowadzają je głównie dyskonty, markety, hipermarkety z udziałem kapitału zagranicznego, ale również te z udziałem kapitału polskiego. Podobnie robią niektórzy producenci wędlin. Oni też sprowadzają mięso, ponieważ jest to dla nich opłacalne.
De facto, ten cały import, jeśli chodzi o wieprzowinę, najbardziej uderza w polskiego rolnika, który jest zmuszony produkować poniżej kosztów. Polskie firmy mięsne korzystające z krajowego surowca też produkują poniżej kosztów i mają problem z utrzymaniem swojego przedsiębiorstwa na rynku. Powodem jest konkurencyjna cena wieprzowiny zachodniej. Jest ona tak znaczna, że firmy, które kupują polską wieprzowinę nie są w stanie wygrać z tymi produkującymi z importowanego surowca. Ponad to zachodnia wieprzowina jest o wiele chudsza, jej walory smakowe, czy też zdrowotne mogą być wątpliwe.
R.Z.: Ostatnio dużo się mówi o przysklepowych wędzarniach. Co Pan o tym sądzi?
K.B.: Coraz więcej marketów oraz dyskontów wprowadza swoje wędzarnie, czyli produkcję wędlin na terenie marketu. Nasuwa się pytanie czy respektują przepisy krajowe i UE. Podmioty odpowiedzialne za działania kontrolne są bezczynne. Jeżeli producent chce wędzić zobowiązany jest przestrzegać rygorystyczne przepisy, w tym dyrektywę unijną określającą zawartość benzopirenów, która niedawno weszła w życie. Natomiast marketów nikt w zasadzie nie kontroluje, pomimo obowiązku przestrzegania dyrektyw. Tesco informuje, że będzie wprowadzało wędzarnię przysklepową, InterMarche już wprowadziło. To jest olbrzymia konkurencja dla branży, szczególnie dla polskich przedsiębiorców. To jest po prostu potężny cios dla nich, tak potężny, że nie wiem jak to dalej będzie. Nie rokuje to dobrze na przyszłość.
R.Z.: Zarządza Pan Zakładem Drobiarskim w Stasinie, gdzie sztandarowym produktem jest indyk. Jaką pozycję ma dzisiaj indyk na rynku polskim i zagranicznym?
K.B.: Obecnie jest duże zainteresowanie mięsem indyczym. Szczególnie Zachód zastępuje kurczaka indykiem. Polacy także coraz częściej stawiają na indyka. Podobnie rośnie podaż surowca, jest ona stabilna, co cieszy mnie jako skupującego. W tym przypadku jest to bardziej przewidywalne. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że drób z Polski jest tańszy niż zachodni. Mamy więc możliwość eksportu na korzystnych dla nas warunkach w przeciwieństwie do wieprzowiny, która jest droższa niż zachodnia. Natomiast, w przypadku mięsa indyczego, polscy producenci są mocni i dobrze sobie radzą. Moim marzeniem jest, aby taka sytuacja była również w przypadku mięsa wieprzowego.
Generalnie wydaje się, że perspektywa dobrze rokuje. Natomiast obawy są następujące. Jest informacja, że jedna z największych fabryk drobiu w Europie mieszcząca się na Ukrainie chce wprowadzać na nasz rynek mięso drobiowe w ramach bezcłowego kontyngentu- mam tutaj na myśli w szczególności kurczaka. Oznacza to, że będą zalewać nas drobiem w niskiej cenie.
Trzeba o tym wiedzieć i mówić. Jeszcze dwa lata temu Polska eksportowała na rynek ukraiński ogromne ilości mięsa, dzisiaj prawdopodobnie będzie szło to w drugą stronę. Ukraina dobrze radzi sobie z mięsem drobiowym - może w indyku nie, ale w kurczaku jest całkiem dobra. Dlatego też, w przypadku drobiu a zwłaszcza indyka, Rosja nie naciska tak na Unię Celną, umożliwiając eksport, gdyż sami nie radzą sobie z produkcją mięsa indyczego. Reasumując jest możliwość, że ekspansja polskiego drobiu może pójść oprócz Zachodu również na Wschód.
Natomiast polska wieprzowina takiej możliwości nie ma – na Zachodzie jej nie sprzedamy, bo jest o wiele droższa a na Wschodzie nałożono na nią embargo. Do tego dochodzi kolejne embargo nałożone przez Chiny, Koreę i inne kraje azjatyckie ze względu na afrykański pomór świń. Wszystko się na siebie nałożyło tak, że branża mięsna, szczególnie jeżeli chodzi o trzodę, straciła wiele. Wielokrotnie zwracałem uwagę rozmawiając z Ministrem na ten temat, że należy wdrożyć pewne formy wsparcia, bo może okazać się, że w kolejnych latach trzody będzie naprawdę mało.
Zakład Mięsny Mościbrody Sp. z o. o.