Od wejścia w życie ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele minęło niecałe pół roku. Obecnie nadal trudno o jednoznaczną ocenę tego, jaki to miało wpływ na handel w tym okresie. Ocena cały czas jest zaburzona przez samą konstrukcję ograniczenia w bieżącym roku – ponieważ dopóki nie obejmuje ono wszystkich niedziel, bardzo trudno jest w pełni ocenić jego wpływ na branżę. Ponadto okres wakacyjny, liczne długie weekendy oraz bardzo gorące lato też dołożyły swoje do skomplikowania tej analizy.
Wśród wielu różnego rodzaju badań również i tych które prowadzi Polska Izba Handlu wraz z Centrum Monitorowania Rynku – pojawiają się informacje o wzrostach sprzedaży. Czy jednak na pewno należy te wzrosty wiązać z ograniczeniem handlu w niedziele? Patrząc na publikowane wyniki wzrostu sprzedaży rok do roku za miesiące wakacyjne na pierwszy rzut widzimy wzrost w czerwcu na poziomie 5,4%, w lipcu 7%, w sierpniu 5% (na podst. badań CMR dla sklepów do 300 m2). Faktycznie są to wzrosty, ale po pierwsze nie odbiegają on drastycznie o wzrostów z poprzednich lat (np. w sierpniu 2017 wzrost rdr wyniósł 8,8%), a po drugie nie biorą one pod uwagę dwóch czynników –rynek spożywczy cały czas rozwija się na poziomie ok 3% rocznie oraz inflacja, która dla produktów żywnościowych wyniosła 2% do 3%(czerwiec 3%, lipiec 2,2% sierpień 2,1% rdr). Zatem po odjęciu od zaprezentowanych wyników wspomnianych danych, czyli inflacji i wzrostu rynku, otrzymujemy wzrost netto w czerwcu na poziomie 0%, w lipcu br. nieprzekraczający 1,8 % rdr netto, a w sierpniu również na poziomie 0% rdr netto. W tym kontekście mówienie o stymulującej roli ograniczenia zakazu handlu w niedziele, w szczególności dla małych sklepów wydaje się nieuprawnione. Zgodnie z deklaracjami twórców tego przepisu ograniczenie handlu w niedziele miało przyczynić się do rozwoju segmentu handlu tradycyjnego, co obecnie bardzo trudno potwierdzić. Dynamika tego wzrostu raczej maleje w bieżącym roku.
Sygnały docierające do Polskiej Izby Handlu wskazują wyraźnie, że w najmniejszych sklepach, które mogą być prowadzone przez samego właściciela obroty w niedziele niehandlowe co prawda rosną, ale przez agresywne kampanie zagranicznych dyskontów reklamujących się przed weekendem obroty w tych sklepach w piątki i soboty spadają tak bardzo, że niedzielny wzrost nie jest w skompensować strat z poprzednich dni.
W niedziele mogą być otwarte najmniejsze sklepy, te które może obsługiwać tylko właściciel. To rozwiązanie wspiera tylko najmniejsze z mikroprzedsiębiorstw, a nie wspiera małych i średnich firm. Nie mogą zatem działać małe sklepy, które do funkcjonowania potrzebują kilku osób, a takich są przecież tysiące.
Problem powiększają ogromne promocje stosowane przez dyskonty przed weekendami, co jest możliwe między innymi dzięki polityce producentów, którzy dyskontom dają dużo lepsze warunki zakupu towarów, a odbijają to sobie na małych sklepach. Produkty w dyskoncie na półce są bardzo często tańsze, niż mały sklep lub mała sieć jest w stanie kupić bezpośrednio od producenta.
Co ciekawe ocenia się, że niedziele (czyli możliwość otwarcia sklepów na zasadzie wyłączeń) odpowiadały w małych sklepach za 1% wzrostu sprzedaży natomiast ładna pogoda za ponad 7% wzrostu. To wyraźnie pokazuje, że stymulujący efekt zakazu handlu w niedziele dla małych sklepów jest dyskusyjny. Zatem zbliżający się okres jesiennych chłodów może bardzo wyraźnie zweryfikować wyniki sprzedażowe i pokazać prawdziwy obraz wpływu ograniczenia handlu w niedziele na funkcjonowanie branży.
Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu
Źródło: PIH
Partnerzy portalu