Remigiusz Zagraba: Polacy w ostatnich latach nie doceniali wołowiny, w 2015 r. spożyli jej 1,2 kg na osobę. Z opracowania GUS wynika jednak, że mieszkaniec Polski skonsumował w 2016 r. 2,1 kg mięsa wołowego – było to o 0,9 kg więcej niż w roku ubiegłym. Czy dostrzega Pan w tej różnicy jakiś długofalowy trend?
Jerzy Wierzbicki: Spadek konsumpcji wołowiny w Polsce został wyhamowany i w latach 2016–2017 obserwujemy wyraźne wzrosty konsumpcji. Wg naszych szacunków konsumpcja wołowiny w 2017 r. powinna wynieść ok. 2,7 kg per capita.
R.Z.: Co Pana zdaniem – oprócz zapewne ceny, która w stosunku do innych popularnych rodzajów mięsa jest wyższa – wpływa na dość niskie spożycie mięsa wołowego w Polsce?
J.W.: W moje ocenie kluczowa jest relacja jakości do ceny, a nie sama cena. Konsument jest w stanie akceptować wyższą cenę, o ile w zamian otrzyma oczekiwany produkt, który nie sprawi mu zawodu. Dobrym przykładem jest rynek ryb, które nie są tanie, a ich konsumpcja znacznie wzrosła. Skoro wołowina musi być stosunkowo droga, to powinna być dobra za każdym razem. Przyzwyczajenia wyniesione z domu także mają znaczenie. Trwające od kilku lat burgermania i moda na steki dają nadzieję na zbudowanie nowych przyzwyczajeń kulinarnych.
R.Z.: Jakie rasy bydła rzeźnego można najczęściej spotkać w polskich hodowlach i co je charakteryzuje?
J.W.: W Polsce dominuje pogłowie krów mlecznych. Opasane młode bydło rzeźne w 90% pochodzi od krów mlecznych rasy holsztyńsko-fryzyjskiej. W tej populacji mamy również mieszańce, gdzie ojciec jest rasy mięsnej. W Polsce dominuje rasa limousine zarówno w pogłowiu bydła ras mięsnych, jak i w krzyżowaniu, dla uzyskania mieszańców. Rasy mleczne mają większą skłonność do otłuszczania, marmurkowatości, rasa limousine charakteryzuje się chudym mięsem.