Remigiusz Zagraba: Firma Peklimar istnieje od 1990 roku. Jak opisałby Pan obecną działalność ?
Wojciech Woźniak: Mamy za sobą 20 lat istnienia na rynku i przez ten okres wiele się zmieniło w naszej firmie. Na co dzień tego może nie dostrzegamy, ale jak porównamy dłuższe okresy i obraz firmy sprzed 15, 10 i 5 lat, to dostrzeżemy istotne różnice. Przez te lata rozbudowywaliśmy zakład, wyposażaliśmy w nowoczesne linie produkcyjne, ale zawsze przyświecał nam jeden nadrzędny cel: silna marka i satysfakcja konsumenta.
Firma to przede wszystkim ludzie, którzy ją tworzą. W swojej kulturze organizacyjnej staramy się tworzyć sprzyjające warunki do działania i współpracy. Tak zbudowany kapitał pozwala z optymizmem wyznaczać nowe kierunki rozwoju firmy. Mamy zatem duże ambicje umocnić się na rynku, zarówno lokalnym, ale też rozwijać sprzedaż w nowoczesnych kanałach dystrybucji.
R.Z.: Obserwując działalność Państwa firmy jesteśmy pod wrażeniem wszechstronności jak i działań marketingowych na najwyższym poziomie. Mam na myśli konkursy, reklamę, ciekawe i nowoczesne opakowania produktów. Ze śmiałością mogę stwierdzić, że znaleźliście pomysł na siebie. Czy uważa Pan, że klienci i konsumenci takich właśnie działań oczekują od producenta mięsa i wędlin?
W.W.: Najlepiej zarządzać całym łańcuchem marketingowym – od surowca po miejsce sprzedaży. Jeśli jednak nie mamy własnych sklepów firmowych, to trudno zarządzać marką i jakością kompleksowo, a więc także w miejscu sprzedaży, gdzie konsument podejmuje decyzje zakupowe. Klienci oczekują produktu smacznego o wysokich standardach jakościowych. Trzeba zatem zrobić wszystko, aby ułatwić klientowi wybór poprzez właściwą komunikację. W marketingu liczy się komplementarność działań i to w długiej perspektywie czasowej. Markę należy budować cierpliwie i konsekwentnie. Przyznam, że mamy za sobą wiele projektów i niestety uczymy się też na błędach, ale to jest też wartość dla firmy, że stajemy się bogatsi – niekiedy o doświadczenie.
R.Z.: Państwa najnowszy produkt to Parówki Szczęśliwa Siódemka. Dlaczego akurat siedem parówek i dla kogo dedykujecie takie własnie opakowanie?
W.W.: Jest to produkt skierowany dla szerokiego grona świadomych konsumentów, czyli takich, którzy cenią wysoką jakość wędlin. Istotnym wyróżnikiem Szczęśliwych Siódemek jest wysoka zawartość chudego mięsa, a więc wysokie wartości odżywcze. Proponujemy konsumentowi parówki, które można wykorzystać w kuchni na bardzo dużo sposobów, komponując nawet wykwintne dania. Szczęśliwa Siódemka jest liczbą magiczną, która kojarzy się ze szczęściem. Chcemy, aby te parówki też dawały szczęście i przynosiły ogromną satysfakcję w kuchni. Jest to dość innowacyjny projekt, który zakłada zwiększenie zaufania konsumentów do produktów homogenizowanych. Z uwagi, że jest to produkt wysokiej jakości, wymaga zwiększania nakładów na promocję i reklamę z tego względu oczekujemy efektów w długiej perspektywie czasowej.
R.Z.: Jaki obecnie kanał dystrybucji jest dla Pana priorytetowy?
W.W.: Dla nas priorytetem jest zrównoważony i bezpieczny rozwój, dlatego staramy się umiejętnie dywersyfikować kanały dystrybucji. Najlepiej firma jest rozpoznawalna na rynku poprzez własne placówki handlowe, ale jest to stosunkowo drogi kanał dystrybucji. Wraz ze wzrostem ilości super i hipermarketów staramy się zwiększać udział w tym segmencie. Nowoczesny kanał dystrybucji na pewno zapewnia dużą dostępność produktu, ale też wymaga sprawności w działaniach handlowo marketingowych w poszczególnych sieciach.
R.Z.: Jest Pan inicjatorem wielu akcji m.in. święta kaszanki obchodzone 1 maja, w które zaangażowało się wiele firm mięsnych z całej Polski tzw. Grupa Trzymającą Kaszankę. Jaki jest cel tej akcji i odbiór społeczny tego wydarzenia?
W.W.: To jest co prawda historia, ale mieliśmy pewną idee integracji branży w niekonwencjonalny sposób. Honor trzeba oddać panu Arturowi Wielichowskiemu, który był pomysłodawcą i organizatorem całej akcji zakrojonej na ogromna skalę. Chcieliśmy z pewnym dystansem zagospodarować na nowo święto pierwszomajowe. Początkowo mieliśmy dużą akceptację środowiska branżowego, ale z czasem pojawiały się kontrowersje. Trochę żałujemy, bo to był dobry pomysł marketingowy na rozpoczęcie sezonu grillowego.
R.Z.: Kolejnym i innowacyjnym projektem, którego jest Pan autorem to Klaster Branży Mięsnej. Na czym polega ta idea i czemu ma służyć?
W.W.: Jesteśmy na początku drogi w budowaniu inicjatywy klastrowej i mimo dużych barier pozostaję optymistą co do realizacji całego projektu. Jestem inicjatorem całego przedsięwzięcia i marzy mi się zintegrowanie branży wokół wspólnego celu jakim jest dobry wizerunek polskiego sektora mięsnego. Mam nadzieję, że w przyszłości dzięki funduszom unijnym i współdziałaniu, wykreujemy rozpoznawalną markę produktów wędliniarskich za granicą. Szwajcarzy mają zegarki, Niemcy – samochody, Francuzi – sery i wina. Dlaczego Polska nie mogłaby mieć wędlin? Podstawową zasadą klastrową jest działanie różnych instytucji na rzecz wspólnych celów oraz wzajemnych korzyści. Wszyscy uczestnicy muszą zrozumieć, że tylko integracja wzajemnych powiązań może przynieść efekt tzw. synergii. W naszej branży istnieje ogromny obszar działań pomiędzy nauką, przemysłem oraz instytucjami samorządowymi. Katalizatorem tych powiązań powinny być organizacje branżowe, jak choćby Klaster Mięsny „Polska Wędlina” działający przy Stowarzyszeniu Rzeźników i Wędliniarzy RP. Dotychczas mamy bardzo ubogie doświadczenie w tej materii, dlatego musimy to jak najszybciej nadrobić.
R.Z.: 26-27 lutego 2010 roku w Warszawie odbyła się ogólnopolska konferencja dla branży mięsnej „Rozwój inicjatywy klastrowej- wizja dla polskiej branży mięsnej na tle doświadczeń francuskich”. Czy według Pana całkowicie możemy wzorować się na francuskich doświadczeniach, czy też w przypadku polskiego klastra będą musiały zostać wprowadzone pewne modyfikacje?
W.W.: Konferencja spotkała się z ogromnym zainteresowaniem wszystkich jej uczestników, a więc przedsiębiorców, naukowców i instytucji samorządowych. Dla nas jest to duże wyzwanie, aby wspólnie zintegrować się wokół wspólnego celu, jeśli mamy za sobą długie lata zaniedbań w tym obszarze. Francuzi mają o wiele bogatsze doświadczenie w tej materii. Celem konferencji było przede wszystkim zainspirowanie wszystkich uczestników do wspólnego działania, a także pokazanie, jakie korzyści może odegrać współpraca na linii nauka – biznes.
R.Z.: Aktualnie działa już grupa robocza klastra składająca się z 9 członków. Co jest obecnie celem działania tej grupy ?
W.W.: Grupa robocza określiła kilka nadrzędnych celów jakie powinien realizować Klaster: budowa pozytywnego wizerunku całej branży mięsnej, poprawa konkurencyjności przedsiębiorstw i budowa marki „Polska Wędlina” jako flagowego produktu eksportowego. Tak naprawdę to istnieje przed nami bardzo szeroki zakres prac możliwy do realizacji w różnych projektach. Klaster to platforma bardzo obszernego spektrum działania.
R.Z.: Kto może zostać członkiem klastra mięsnego?
W.W.: Klaster jest formułą otwartą i praktycznie członkiem może zostać każda firma, która zadeklaruje współpracę i wpłaci odpowiednią składkę.
R.Z.: Jakie korzyści Pana zdaniem niesie ze sobą dobrze rozwinięty klaster zwłaszcza dla członków wchodzących w jego skład?
W.W.: Korzyści jakie mogą odnieść członkowie Klastra zależą od nich samych tzn. w jakim stopniu zaangażują się we wspólne projekty i na jaką skalę będą działać. Dużym projektem może być zbudowanie marki Polska Wędlina co w dłuższej perspektywie czasowej może przynieść ogromne korzyści. Myślę, że stworzenie systemu produkcji i certyfikacji wędlin wysokiej jakości pozwoli wypromować nasze wędliny na innych rynkach, przez co poprawimy nasz bilans eksportowy w mięsie czerwonym.
R.Z.: Co Pana zdaniem dzisiaj i w najbliższej przyszłości będzie decydowało o sukcesie firm mięsnych w Polsce?
W.W.: Znajomość i wartość marki. Nie jest to odkrywcze, ale moim zdaniem prawdziwe.
Więcej artykułów Wojciech Woźniak: