Remigiusz Zagraba: 4 marca 2020 r. pojawił się w Polsce pierwszy dodatni wynik koronawirusa SARS-CoV-2 z chińskiego Wuhanu, który wywołuje chorobę COVID-19. Jak branża mięsna zareagowała na tę pandemię ?
Janusz Pasternak: Niezależnie od tego, co dzieje się wokół nas ludzie muszą jeść, aby przeżyć, to jeden z podstawowych warunków. Warto podkreślić, że nie udowodniono, aby wirus, który się pojawił, przenosił się ze zwierząt na ludzi. Jednak cała ta sytuacja spowodowała, że tak naprawdę wszyscy, a w tym branża mięsna musiała zastosować restrykcje dotyczące kontaktów między ludźmi i ochronę osobistą człowieka. Punktem krytycznym dla każdego jest zachorowanie jednego z pracowników, bo wtedy kwarantanną trzeba objąć wszystkich, z którymi w ostatnich 14 dniach miał kontakt, a to wielu firmom w konsekewncji grozi zamknięciem i zniszczeniem towaru. Aby tego uniknąć, wprowadzono zmiany tak, aby podzielić pracowników na grupy, i aby te grupy nie miały ze sobą kontaktu. Działy handlowe pracują zdalnie, na wiele placówek handlowych przedstawiciele firm nie mają wstępu - jedyny kontakt, to kontakt telefoniczny i doręczenie aktualnej oferty poprzez gazetkę handlową. Dodatkowo konieczne było wdrożenie indywidualnej ochrony dla pracowników m.in.: rękawiczki, maski, okulary, przyłbice, która obowiązuje do dzisiaj. Wprowadzony został też w większości firm mięsnych zakaz wstępu osób z zewnątrz. W praktyce sprowadza się to do złożenia zamówienia telefonicznie, odbioru osobistego po wcześniejszym ustaleniu godziny lub dowozu towaru do Klienta.
R.Z.:Które aspekty Pana zdaniem wpłynęły na znaczne podwyżki cen przede wszystkim mięsa drobiowego z kurczaka? W sklepach cena fileta z kurczaka przekraczała 25 zł za kilogram.
J.P.: Tak naprawdę pojawiły się dwa takie aspekty. Pierwszy z nich to wprowadzone przez rząd restrykcje wobec obywateli m.in. zakaz opuszczania miejsca zamieszkania (możemy to robić tylko w szczególnych przypadkach). I drugi to reakcja na te restrykcje społeczeństwa , które masowo zaczęło wykupywać mięso i drób w sklepach. Te dwa czynniki spowodowały ogromny i moim zdaniem nieuzasadniony wzrost cen mięsa i drobiu praktycznie z dnia na dzień nawet do 40%, największe podwyżki dotyczyły właśnie mięsa z kurczka.
R.Z.: Święta Wielkanocne to dla branży mięsnej czas wzmożonej pracy, wielu dostaw i znaczący wzrost sprzedaży. Jak opisałby Pan tegoroczne dostawy świąteczne, które odbywały się w szczególnych warunkach, kiedy szaleje groźny wirus?
J.P.: Tak to prawda, o ile święta Bożego Narodzenia to czas prezentów, to Wielkanoc kojarzy nam się z tradycją, czyli koszykiem ze święconką. My czasem określamy je jako święta właśnie wędliniarskie. Tak jak napisałem wcześniej, robimy wszystko, co w naszej mocy, aby dostawy były jak najbezpieczniejsze dla naszych pracowników i klientów. Zdajemy sobie sprawę, jak ważnym ogniwem jesteśmy. I że w tym tak trudnym okresie społeczeństwo nas potrzebuje, bo musi mieć zagwarantowane bezpieczne zakupy żywności.
R.Z.: Co obecnie dzieje się w branży mięsnej, czy są jakieś obszary, które Pana niepokoją?
J.P.: Poprzez restrykcję wprowadzone przez rząd m.in. zamkniecie gastronomii, galerii handlowych ze stoiskami z tradycyjną żywnością tzw. wyspami, szeroko pojętego cateringu spadła bardzo mocno sprzedaż i pojawiły się w tych firmach problemy finansowe, a co za tym idzie brak płatności z ich strony. To w sposób bezpośredni prowadzi do mocnego zachwiania gospodarki finansowej w firmach i do bankructwa niektórych z nich. Już pojawiają się apele zakładów o skrócenie terminów płatności.
Poza tym najgorsza rzecz to niewiadoma co się stanie jutro. Tak naprawdę nikt z nas nie wie, w którą stronę to wszystko pójdzie . Nie mamy żadnej przewidywalności i to powoduje, że nic nie możemy zaplanować. Wielu firmom, nie tylko z naszej branży potrzebne jest realne wsparcie państwa, bez zbędnej biurokracji tak, abyśmy mogli ratować naszą gospodarkę.
R.Z.: Polski rząd wprowadza różne rozwiązania w obszarach społecznych i ekonomicznych, które z nich ocenia Pan dobrze, a które nie sprawdzają się w obecnych realiach i czy Pana zdaniem pomoc dla firm mięsnych jest wystarczająca ?
J.P.: Polski rząd wprowadził szereg moim zdaniem potrzebnych działań, aby ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa w Polsce — opierając się, na ustawie, przygotowanej przez poprzedni rząd PO-PSL. Obawiam się tylko, że zostały one wprowadzone zbyt późno. Kiedy opozycja alarmowała o podjęcie działań przez rządzących, przedsatwiciele rządu mówili ,że sieją panikę. Zamknięto nas w domach, zamiast zamknąć granicę,a przede wszystkim nie zadbano o służbę zdrowia, o środki ochrony indywidualnej dla jej pracowników. Dzisiaj nasza gospodarka potrzebuje mocnego wsparcia państwa, aby ją ratować. I co robi rząd? Szykuje tarczę antykryzysową, która okazuje się tak naprawdę biurokratyczną, papierową tarczą, która oprócz populistycznych haseł zawiera masę warunków, które mało kto będzie w stanie spełnić, by uzyskać pomoc. Rząd nawet nie pochyla się nad konkretnymi propozycjami opozycji, które realnie pomogłyby polskim firmom np. zwolnienie z ZUS nie tylko samozatrudnionych, ale także małych i średnich firm. Moim zdaniem na razie nie ma żadnej realnej pomocy, jeszcze żaden przedsiębiorca nie otrzymał ani złotówki, rząd tak proceduje te przepisy, że w każdym przygotowanym pakiecie usiłuje zmieniać kodeks wyborczy, łamiąc konstytucje, czym doprowadza do przepychanek w Sejmie i Senacie, nie bacząc na realne potrzeby gospodarki i przedkładając swoje dobro polityczne ponad wszystko. Dzisiaj powinniśmy mieć stan klęski żywiołowej, której rządzący się boją, bo za wszelką cenę chcą przeprowadzić niedemokratyczne, niepowszechne, nietajne wybory w maju, narażając tym samym całe społeczeństwo na zarażenie się wirusem.